czwartek, 9 maja 2013

Rozdział 4

Z perspektywy Skyler
Tak jak poprosiła mama, kupiłam makaron i podążyłam do domu. Czekała tam na mnie młodsza siostra, która miała osiem lat i duże ambicje, może nawet większe od moich. Zaraz gdy przekroczyłam próg, rzuciłam torbę w kąt i poszłam wstawić wodę na makaron.
- Sky, Sky! - przybiegła mi na przywitanie Alice. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a niebieskie oczka kipiały radością.
- Cześć młoda - przytuliłam ją na przywitanie - kiedy wyszła mama?
- Jakąś godzinę temu - usiadła na krześle popijając sok - co jest na obiad? - spojrzałam do garnków, by dowiedzieć się, co będziemy dzisiaj jeść.
- Spaghetti - czekałam, aż woda się nagrzeje, przy okazji dodając trochę soli.
Alice wzięła się za rysowanie, a ja za gotowanie. Co prawda sos był już gotowy więc miałam mniej roboty. Zrobiłam sobie herbaty z cytryną, a siostrze kakao, które tak bardzo uwielbiała. Kiedy makaron był już gotowy, postanowiłam poczekać na matkę. W tym czasie zajęłam się lekcjami na jutrzejszy dzień.
- Sky, kiedy przyjdzie mama? - spojrzałam się na zegarek.
- Nie wiem, pewnie są duże kolejki. Wiesz jak to dzisiaj wygląda - posłałam jej ciepły uśmiech i wróciłam do nauki.
- Myślisz, że to coś poważnego? - ugryzłam końcówkę długopisu i zastanawiałam się co odpowiedzieć.
- Nie wiem, raczej nie - westchnęłam - poczekaj z pytaniami, aż skończę - trudziłam się nad matematyką już jakieś pół godziny.
Gdy już skończyłam zamknęłam książki i znowu spojrzałam na godzinę.Za oknem było już powoli ciemno i postanowiłam do niej zadzwonić.Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty, poczta głosowa. Sprawdziłam przy okazji lekcje Alice, próbując się dodzwonić do mamy, ale bezskutecznie. Nie czekałam już z obiadem na nią, nie było po co skoro młoda i tak powoli szła spać. Kiedy zasnęła, postanowiłam wyjść przed dom trochę się rozejrzeć. Wiatr przejechał po moich nagich ramionach i przeszedł mnie dreszcz. Poczułam strach, ponieważ nie wiedziałam co się z nią działo. Na ulicy zauważyłam jakąś sylwetkę, męską i wysoką. Po moim policzku przeleciała łza. A jeśli coś się stało? Jeśli znowu zemdlała i leży gdzieś czekająca na pomoc? Jeśli ktoś ją napadł i modli się o życie? A jeśli... Przestań, rozkazałam sobie. Nic się nie dzieje. Postać którą widziała była coraz bliżej, chociaż i tak jej nie widziałam wyraźnie. Usłyszałam nagle płacz, dziwne iż tak późno. Odwróciłam się i na krawężniku płakała mama. Podeszłam do niej i chwyciłam za rękę.
- Co się stało? Co Ci powiedział lekarz - długo czekałam na odpowiedź.
- Jestem chora, bardzo - jej szloch był coraz głośniejszy, a ja bałam się najgorszego - mam raka, wiesz? - wiem? Zastygłam.
Ma raka.
Umiera.
Odchodzi.
Teraz i ja zaczęłam wylewać z siebie łzy i mocno ją przytuliłam. Miałam ochotę powiedzieć jej "wszystko będzie dobrze", albo " wyleczy się". Wiedziałam jednak, że na nic te słowa.
- Jak źle?
- Niewyleczalny.
Rak.
Niewyleczalny.
Te dwa słowa dudniły mi w głowię i nie dawały o sobie zapomnieć. Nie miałam pojęcia jak do tego doszło, dlaczego nas to spotkało? Kogoś musiało, ale akurat ją? Czy zrobiłam coś nie tak? Co z Alice? Nie miałam ochoty o tym myśleć, po prostu opłakiwałam chorobę matki. Przede mną pojawił się blondyn, ten ze szkoły. Otarłam szybko mokre policzki i wstałam.
- Czego tu szukasz? - warknęłam powstrzymując zbierające się łzy. Chłopak przyglądał się mojej mamie z żalem, a potem mi.
- Jestem nowy i się zgubiłem - posłał mi przepraszający uśmiech - przepraszam, chyba wam przeszkadzam.
- Owszem - podeszłam do niego bliżej - lepiej idź, bo Cię napadną.
- Skyler - jęknęła moja rodzicielka - możemy wracać do domu?
- Tak - pomogłam jej się podnieść i mocno chwyciłam za rękę - cześć, pewnie spotkamy się jutro - westchnęłam zdenerwowana jego widokiem.
- Też tak myślę. Do widzenia Skyler.




Koniec rozdziału, co sądzicie? Wiem, wiem. Nudny, ale przecież początki zawsze są nudne. Jakoś trzeba zacząć. ; )
Skyler <3

5 komentarzy:

  1. Hej :)
    Chciałabyś ocenę swojego opowiadania ?
    Zapraszamy na http://niebieskooka-ocenialnia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział wcale nie jest nudny! Naprawdę bardzo mnie wciągnęło. Dzisiaj odwiedziłam sporo blogów z opowiadaniami, ale tylko trzy mnie tak bardzo wciągnęły, by je zaobserwować i śledzić losy bohaterów. Ten blog jest w tej trójce. Cieszę się, iż to dopiero czwarty rozdział, ponieważ będę mogła być bardziej na bieżąco.
    Bardzo podobają mi się te momenty, np.: "- Co się stało? Co Ci powiedział lekarz - długo czekałam na odpowiedź.
    - Jestem chora, bardzo - jej szloch był coraz głośniejszy, a ja bałam się najgorszego - mam raka, wiesz? - wiem? Zastygłam.
    Ma raka.
    Umiera.
    Odchodzi."
    oraz:
    "- Jak źle?
    - Niewyleczalny.
    Rak.
    Niewyleczalny."
    Kiedy czyta się to na głos brzmi to niesamowicie.

    Zapraszam również do siebie, także piszę, choć może na nieco inny temat
    http://agnes-and-erica.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz wielki talent !
    Świetnie piszesz !
    Czekam na nn!

    Pseplasam za spam =-)
    http://livenothingisspeciallysuitable.blogspot.com/

    (O co chodzi )
    Chanel w wieku 13 lat zachorowała na białaczkę . Po 3 latach wygrała , a po 2 latach odrosły jej włosy .
    Jej życie wróciło do normy no prawie nie potrafi przełamać się i zacząć tańczyć . Pewnego dnia zasłabnie czy nastąpią jakieś komplikację ?
    Zayn /Harry

    OdpowiedzUsuń
  4. Dodasz rozdział

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiesz, bardzo podoba mi się w jak lekkim i luznym sposobie przekazujesz tekst odbiorcom. W ogóle trafiłaś w mój czuły punkt jeśli chodzi o główną bohaterkę, bo w sumie widzę w niej samą siebie. Jestem ciekawa jak dalej potoczy się akcja. Powodzenia! Czekam na nowy rozdział. Diana

    OdpowiedzUsuń