Z perspektywy Skyler
Tak jak poprosiła mama, kupiłam makaron i podążyłam do domu. Czekała tam na mnie młodsza siostra, która miała osiem lat i duże ambicje, może nawet większe od moich. Zaraz gdy przekroczyłam próg, rzuciłam torbę w kąt i poszłam wstawić wodę na makaron.
- Sky, Sky! - przybiegła mi na przywitanie Alice. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, a niebieskie oczka kipiały radością.
- Cześć młoda - przytuliłam ją na przywitanie - kiedy wyszła mama?
- Jakąś godzinę temu - usiadła na krześle popijając sok - co jest na obiad? - spojrzałam do garnków, by dowiedzieć się, co będziemy dzisiaj jeść.
- Spaghetti - czekałam, aż woda się nagrzeje, przy okazji dodając trochę soli.
Alice wzięła się za rysowanie, a ja za gotowanie. Co prawda sos był już gotowy więc miałam mniej roboty. Zrobiłam sobie herbaty z cytryną, a siostrze kakao, które tak bardzo uwielbiała. Kiedy makaron był już gotowy, postanowiłam poczekać na matkę. W tym czasie zajęłam się lekcjami na jutrzejszy dzień.
- Sky, kiedy przyjdzie mama? - spojrzałam się na zegarek.
- Nie wiem, pewnie są duże kolejki. Wiesz jak to dzisiaj wygląda - posłałam jej ciepły uśmiech i wróciłam do nauki.
- Myślisz, że to coś poważnego? - ugryzłam końcówkę długopisu i zastanawiałam się co odpowiedzieć.
- Nie wiem, raczej nie - westchnęłam - poczekaj z pytaniami, aż skończę - trudziłam się nad matematyką już jakieś pół godziny.
Gdy już skończyłam zamknęłam książki i znowu spojrzałam na godzinę.Za oknem było już powoli ciemno i postanowiłam do niej zadzwonić.Pierwszy sygnał, drugi sygnał, trzeci, czwarty, poczta głosowa. Sprawdziłam przy okazji lekcje Alice, próbując się dodzwonić do mamy, ale bezskutecznie. Nie czekałam już z obiadem na nią, nie było po co skoro młoda i tak powoli szła spać. Kiedy zasnęła, postanowiłam wyjść przed dom trochę się rozejrzeć. Wiatr przejechał po moich nagich ramionach i przeszedł mnie dreszcz. Poczułam strach, ponieważ nie wiedziałam co się z nią działo. Na ulicy zauważyłam jakąś sylwetkę, męską i wysoką. Po moim policzku przeleciała łza. A jeśli coś się stało? Jeśli znowu zemdlała i leży gdzieś czekająca na pomoc? Jeśli ktoś ją napadł i modli się o życie? A jeśli... Przestań, rozkazałam sobie. Nic się nie dzieje. Postać którą widziała była coraz bliżej, chociaż i tak jej nie widziałam wyraźnie. Usłyszałam nagle płacz, dziwne iż tak późno. Odwróciłam się i na krawężniku płakała mama. Podeszłam do niej i chwyciłam za rękę.
- Co się stało? Co Ci powiedział lekarz - długo czekałam na odpowiedź.
- Jestem chora, bardzo - jej szloch był coraz głośniejszy, a ja bałam się najgorszego - mam raka, wiesz? - wiem? Zastygłam.
Ma raka.
Umiera.
Odchodzi.
Teraz i ja zaczęłam wylewać z siebie łzy i mocno ją przytuliłam. Miałam ochotę powiedzieć jej "wszystko będzie dobrze", albo " wyleczy się". Wiedziałam jednak, że na nic te słowa.
- Jak źle?
- Niewyleczalny.
Rak.
Niewyleczalny.
Te dwa słowa dudniły mi w głowię i nie dawały o sobie zapomnieć. Nie miałam pojęcia jak do tego doszło, dlaczego nas to spotkało? Kogoś musiało, ale akurat ją? Czy zrobiłam coś nie tak? Co z Alice? Nie miałam ochoty o tym myśleć, po prostu opłakiwałam chorobę matki. Przede mną pojawił się blondyn, ten ze szkoły. Otarłam szybko mokre policzki i wstałam.
- Czego tu szukasz? - warknęłam powstrzymując zbierające się łzy. Chłopak przyglądał się mojej mamie z żalem, a potem mi.
- Jestem nowy i się zgubiłem - posłał mi przepraszający uśmiech - przepraszam, chyba wam przeszkadzam.
- Owszem - podeszłam do niego bliżej - lepiej idź, bo Cię napadną.
- Skyler - jęknęła moja rodzicielka - możemy wracać do domu?
- Tak - pomogłam jej się podnieść i mocno chwyciłam za rękę - cześć, pewnie spotkamy się jutro - westchnęłam zdenerwowana jego widokiem.
- Też tak myślę. Do widzenia Skyler.
Koniec rozdziału, co sądzicie? Wiem, wiem. Nudny, ale przecież początki zawsze są nudne. Jakoś trzeba zacząć. ; )
Skyler <3
czwartek, 9 maja 2013
poniedziałek, 6 maja 2013
Rozdział 3
Z perspektywy Allie
- Hej kochanie!- Usłyszałam za swoimi plecami wesołe wołanie. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na swojego chłopaka. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Uwielbiam te jego ciemne, rozwiane włosy i pełne radości oczy. Podeszłam i posłałam mojej sympatii delikatny uśmiech. Chłopak objął mnie w talii i ruszyliśmy przed siebie. Znajdowaliśmy się przed moim apartamentem. Właśnie przechodziła obok dziewczyna z uczelni. Czułam na sobie jej zazdrosny i wściekły wzrok. Nie dziwię się- William jest umięśniony i gra w szkolnej drużynie piłki nożnej. Kocham go i nie przeszkadzają mi zazdrosne idiotki.- Bal już niedługo..-Odezwał się cicho.
- Tak skarbie. Nie musisz się martwić, znajdę sobie kogoś odpowiedniego na twoje miejsce.- Zaśmiałam się i ruszyłam odrobinę do przodu, tym samym wyrywając się z jego uścisku.
- Tyle że ja wolałbym żebyś nikogo nie znalazła.- Powiedział poważnym tonem, na co ja się do niego odwróciłam. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, w jego widniało zmieszanie i smutek. On wskazał restaurację, która była obok nas. Podeszłam i usiadłam przy stoliku na dworze. Chłopak dosiadł się do mnie. Wciąż był dość smutny.- Moja rodzina bardzo chciałaby cię poznać, All.
- Will, kochanie, ja nie zrezygnuję z balu. Jeżeli któraś z tych dziwek ma być Królową Jesieni...- Wzdrygnęłam się na myśl o mej porażce. Chłopak wpatrywał się we mnie błagalnym wzrokiem, ja jednak nie zamierzałam się na to godzić.
- Allie.. Jeżeli nie pojedziesz ze mną, to koniec.- Powiedział, a kosmyk jego włosów opadł na czoło. Poprawił go i spojrzał mi w oczy.
- W takim razie, to koniec.- Powiedziałam, ze łzami w oczach. Nie chciałam się rozpłakać przy nim, więc po prostu wstałam i odbiegłam. Od dawna staram się ukrywać pod maską bezczelnej suki. Może i pomyślicie, że to głupie, ale tak jest naprawdę lepiej. Od dawna nie mam prawdziwej przyjaciółki, która odnalazłaby moje prawdziwe oblicze. Czasem płaczę sama w poduszkę, ale nigdy publicznie. Zniszczyłoby to moją nienaganną opinię. Znalazłam się pod moim apartamentem. Nie wiem, czy wejście tam i załamanie się, oglądając romanse w telewizji, to dobra decyzja. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu i weszłam w kontakty. Nie było nikogo, do kogo mogłabym zadzwonić. Kiedy przetrząsałam folder z numerami znajomych, doszła jakaś wiadomość.
Droga Allie!
Czy to już koniec? Zerwanie może zniszczyć Twoją opinię, kochanie. Lepiej uważaj, bo ja mogę zrobić to jeszcze lepiej.
- Hej kochanie!- Usłyszałam za swoimi plecami wesołe wołanie. Odwróciłam się na pięcie i spojrzałam na swojego chłopaka. Od razu uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Uwielbiam te jego ciemne, rozwiane włosy i pełne radości oczy. Podeszłam i posłałam mojej sympatii delikatny uśmiech. Chłopak objął mnie w talii i ruszyliśmy przed siebie. Znajdowaliśmy się przed moim apartamentem. Właśnie przechodziła obok dziewczyna z uczelni. Czułam na sobie jej zazdrosny i wściekły wzrok. Nie dziwię się- William jest umięśniony i gra w szkolnej drużynie piłki nożnej. Kocham go i nie przeszkadzają mi zazdrosne idiotki.- Bal już niedługo..-Odezwał się cicho.
- Tak skarbie. Nie musisz się martwić, znajdę sobie kogoś odpowiedniego na twoje miejsce.- Zaśmiałam się i ruszyłam odrobinę do przodu, tym samym wyrywając się z jego uścisku.
- Tyle że ja wolałbym żebyś nikogo nie znalazła.- Powiedział poważnym tonem, na co ja się do niego odwróciłam. Wpatrywaliśmy się sobie w oczy, w jego widniało zmieszanie i smutek. On wskazał restaurację, która była obok nas. Podeszłam i usiadłam przy stoliku na dworze. Chłopak dosiadł się do mnie. Wciąż był dość smutny.- Moja rodzina bardzo chciałaby cię poznać, All.
- Will, kochanie, ja nie zrezygnuję z balu. Jeżeli któraś z tych dziwek ma być Królową Jesieni...- Wzdrygnęłam się na myśl o mej porażce. Chłopak wpatrywał się we mnie błagalnym wzrokiem, ja jednak nie zamierzałam się na to godzić.
- Allie.. Jeżeli nie pojedziesz ze mną, to koniec.- Powiedział, a kosmyk jego włosów opadł na czoło. Poprawił go i spojrzał mi w oczy.
- W takim razie, to koniec.- Powiedziałam, ze łzami w oczach. Nie chciałam się rozpłakać przy nim, więc po prostu wstałam i odbiegłam. Od dawna staram się ukrywać pod maską bezczelnej suki. Może i pomyślicie, że to głupie, ale tak jest naprawdę lepiej. Od dawna nie mam prawdziwej przyjaciółki, która odnalazłaby moje prawdziwe oblicze. Czasem płaczę sama w poduszkę, ale nigdy publicznie. Zniszczyłoby to moją nienaganną opinię. Znalazłam się pod moim apartamentem. Nie wiem, czy wejście tam i załamanie się, oglądając romanse w telewizji, to dobra decyzja. Spojrzałam na wyświetlacz swojego telefonu i weszłam w kontakty. Nie było nikogo, do kogo mogłabym zadzwonić. Kiedy przetrząsałam folder z numerami znajomych, doszła jakaś wiadomość.
Droga Allie!
Czy to już koniec? Zerwanie może zniszczyć Twoją opinię, kochanie. Lepiej uważaj, bo ja mogę zrobić to jeszcze lepiej.
Kuzynka.
Rzuciłam telefonem o ziemię i odskoczyłam o krok, opierając się o ścianę. Złapałam za swoją bluzę, bo przeszedł mnie dreszcz i zrobiło się chłodno. Nie mogłam uwierzyć w tekst wiadomości. KTOŚ mnie śledzi?! Ta "kuzynka" zna mój numer i wie o mnie.. wszystko?! Odrzuciłam te myśli na bok i postanowiłam zastanowić się nad sytuacją. Wzięłam telefon w rękę i znów spojrzałam na wyświetlacz. SMS był od nieznanego numeru.
-
Hej kochani.
Chcę Was tylko powiadomić, że tego bloga piszą DWIE autorki- ja (Allie) i Skyler. Pod poprzednim rozdziałem, pojawił się komentarz o nieciekawej treści.
Drogi czytelniku,
Skyler napisała ten rozdział zapewne w takim samym przestrachu jak ja, pisząc rozdział 1. Musiałyśmy przedstawić nasze bohaterki i ich charaktery, co nie było szczególnie łatwe. Nie dodajemy opisu bohaterów, bo z kolei taka zakładka ujawnia wszystkie zakamarki temperamentu postaci. Jeżeli opowiadanie Ci się nie podoba, oczywiście to rozumiem. Jednak sądzę że ciekawość treści ocenia się po rozdziale mniej-więcej 5. :) To tyle z mojej strony.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim, liczę na podobną ilość pod tym ♥.
Allie.
-
Hej kochani.
Chcę Was tylko powiadomić, że tego bloga piszą DWIE autorki- ja (Allie) i Skyler. Pod poprzednim rozdziałem, pojawił się komentarz o nieciekawej treści.
Drogi czytelniku,
Skyler napisała ten rozdział zapewne w takim samym przestrachu jak ja, pisząc rozdział 1. Musiałyśmy przedstawić nasze bohaterki i ich charaktery, co nie było szczególnie łatwe. Nie dodajemy opisu bohaterów, bo z kolei taka zakładka ujawnia wszystkie zakamarki temperamentu postaci. Jeżeli opowiadanie Ci się nie podoba, oczywiście to rozumiem. Jednak sądzę że ciekawość treści ocenia się po rozdziale mniej-więcej 5. :) To tyle z mojej strony.
Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim, liczę na podobną ilość pod tym ♥.
Allie.
sobota, 4 maja 2013
Rozdział 2
Z perspektywy Skyler
Miałam właśnie przerwę na uczelni. Ten cały szum wokół balu tylko i wyłącznie mnie irytował. Co jest niby ciekawego w tańcach i wyborach na króla i królową? Ludzie pokazują swoją próżność i głupotę. Nigdy się w to nie bawiłam, bo po co? Nie mam nikogo z kim mogłabym poplotkować o jakiś nowinkach. Szczerzę mówiąc nie brakuje mi tego. Dziewczyny podniecały się wyborem sukienki i dodatków, bo każda chciała wygrać. Gdyby ktoś się spytał kogoś, czy zna Skyler Smith, zapewne uzyskałby odpowiedź "A kto to jest?" Nie jestem znana, a już na pewno nie popularna. Od urodzenia żyję w cieniu i się nie wychylam.
Schowałam za ucho czarny kosmyk, który opadał mi na twarz i chwyciłam mocniej torbę. Gdy otwierałam butelkę wody jakiś chłopak wpadł na mnie w ogóle mnie nie zauważając. Woda wylała się na mój biały podkoszulek, a mój stanik rzucał się w oczy. Nie dość, że nie miałam się czego napić, to w dodatku podkoszulka cała prześwitywała.
- Sory, nie zauważyłem Cię - jego wzrok powędrował na moje piersi. Odruchowo zasłoniłam je rękami. Był ciemnym blondynem o piwnych oczach i umięśnionym ciałem.
- To może nauczysz się chodzić matole?! - warknęłam. Widocznie bawiła go ta cała sytuacja.
- Oczywiście, już zapisałem się na kurs - zmierzyłam go groźnie i naprawdę, miałam ochotę go zatłuc. Rozejrzałam się po korytarzu i wszyscy byli zwróceni w naszą stronę. Nie lubiłam być w centrum uwagi, ponieważ zazwyczaj czułam się osaczona i miałam ochotę uciekać. Tak jak teraz.
- Jasne - mruknęłam jąkając się jednocześnie. Moją złość zastąpił wstyd i chęć wydostania się stąd jak najszybciej - zaczęłam się cofać szukając wyjścia i próbując nie reagować na spojrzenia rówieśników.
- Czekaj! - usłyszałam głos chłopaka, odpowiedzialnego za całą tą sytuację.
Pobiegłam do toalety chowając się w kabinie.Ściągnęłam z siebie mokry podkoszulek i zastąpiłam go fioletową bluzą. Siedziałam tak długo aż nie usłyszałam dzwonka, każącego udać nie na wykład. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro. Poprawiłam włosy i ruszyłam do sali. Tam już wszyscy czekali i zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie. Matematyczka jak zwykle się spóźniła, a w ręce trzymała kawę rozglądając się czy wszyscy są na swoich miejscach. Usiadła ciężko na krześle i zaczęła sprawdzać obecność. Przygryzałam długopis czekając na swoje nazwisko, a kiedy je wyczytała tradycyjnie odpowiedziałam "jestem". Pani Jones podała nowy temat i wyznaczyła zadania, które mieliśmy zrobić do końca lekcji. Jej leniwe prowadzenie wykładu nie było niczym nowym. Przyzwyczaiłam się już do tego, a innym nawet to nie przeszkadzało. Słyszałam jak głośno sapała i klikała przy komputerze. Czasami mam wrażenie, że jej praca w tej szkole jest okrutnym wyrokiem Bożym. Po całej sali rozległ się dźwięk pukania i do pomieszczenia wparował blondyn, który oblał mnie wodą.
- Przepraszam za spóźnienie, ale...
- Siadaj na miejsce - rozkazała Jones nawet na niego nie patrząc.
Chłopak zajął miejsce koło okna i zaczął grzebać w telefonie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że go w ogóle nigdy nie widziałam. Więc był nowym i już został doceniony przez innych dzięki poniżeniu głupiej dziewczyny. Świetnie. Zauważył, że się mu przyglądam i posłał mi uśmiech, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. W pewnej chwili dostałam wiadomość od matki.
"Kochanie idę na badania, kup makaron na obiad"
Na śmierć zapomniałam, że mama idzie dzisiaj na te całe badania. Jej siostra przekonała ją, ponieważ ostatnio źle się czuła i czasami mdlała. Schowałam telefon i wzięłam się za robienie zadań, lekceważąc denerwujące spojrzenia nowego.
Macie drugi rozdział z perspektywy Skyler. Co sądzicie? Mam nadzieje, że nie jest tak zły jak mi się wydaje ; )
Miałam właśnie przerwę na uczelni. Ten cały szum wokół balu tylko i wyłącznie mnie irytował. Co jest niby ciekawego w tańcach i wyborach na króla i królową? Ludzie pokazują swoją próżność i głupotę. Nigdy się w to nie bawiłam, bo po co? Nie mam nikogo z kim mogłabym poplotkować o jakiś nowinkach. Szczerzę mówiąc nie brakuje mi tego. Dziewczyny podniecały się wyborem sukienki i dodatków, bo każda chciała wygrać. Gdyby ktoś się spytał kogoś, czy zna Skyler Smith, zapewne uzyskałby odpowiedź "A kto to jest?" Nie jestem znana, a już na pewno nie popularna. Od urodzenia żyję w cieniu i się nie wychylam.
Schowałam za ucho czarny kosmyk, który opadał mi na twarz i chwyciłam mocniej torbę. Gdy otwierałam butelkę wody jakiś chłopak wpadł na mnie w ogóle mnie nie zauważając. Woda wylała się na mój biały podkoszulek, a mój stanik rzucał się w oczy. Nie dość, że nie miałam się czego napić, to w dodatku podkoszulka cała prześwitywała.
- Sory, nie zauważyłem Cię - jego wzrok powędrował na moje piersi. Odruchowo zasłoniłam je rękami. Był ciemnym blondynem o piwnych oczach i umięśnionym ciałem.
- To może nauczysz się chodzić matole?! - warknęłam. Widocznie bawiła go ta cała sytuacja.
- Oczywiście, już zapisałem się na kurs - zmierzyłam go groźnie i naprawdę, miałam ochotę go zatłuc. Rozejrzałam się po korytarzu i wszyscy byli zwróceni w naszą stronę. Nie lubiłam być w centrum uwagi, ponieważ zazwyczaj czułam się osaczona i miałam ochotę uciekać. Tak jak teraz.
- Jasne - mruknęłam jąkając się jednocześnie. Moją złość zastąpił wstyd i chęć wydostania się stąd jak najszybciej - zaczęłam się cofać szukając wyjścia i próbując nie reagować na spojrzenia rówieśników.
- Czekaj! - usłyszałam głos chłopaka, odpowiedzialnego za całą tą sytuację.
Pobiegłam do toalety chowając się w kabinie.Ściągnęłam z siebie mokry podkoszulek i zastąpiłam go fioletową bluzą. Siedziałam tak długo aż nie usłyszałam dzwonka, każącego udać nie na wykład. Przed wyjściem spojrzałam jeszcze w lustro. Poprawiłam włosy i ruszyłam do sali. Tam już wszyscy czekali i zajęłam miejsce w ostatnim rzędzie. Matematyczka jak zwykle się spóźniła, a w ręce trzymała kawę rozglądając się czy wszyscy są na swoich miejscach. Usiadła ciężko na krześle i zaczęła sprawdzać obecność. Przygryzałam długopis czekając na swoje nazwisko, a kiedy je wyczytała tradycyjnie odpowiedziałam "jestem". Pani Jones podała nowy temat i wyznaczyła zadania, które mieliśmy zrobić do końca lekcji. Jej leniwe prowadzenie wykładu nie było niczym nowym. Przyzwyczaiłam się już do tego, a innym nawet to nie przeszkadzało. Słyszałam jak głośno sapała i klikała przy komputerze. Czasami mam wrażenie, że jej praca w tej szkole jest okrutnym wyrokiem Bożym. Po całej sali rozległ się dźwięk pukania i do pomieszczenia wparował blondyn, który oblał mnie wodą.
- Przepraszam za spóźnienie, ale...
- Siadaj na miejsce - rozkazała Jones nawet na niego nie patrząc.
Chłopak zajął miejsce koło okna i zaczął grzebać w telefonie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że go w ogóle nigdy nie widziałam. Więc był nowym i już został doceniony przez innych dzięki poniżeniu głupiej dziewczyny. Świetnie. Zauważył, że się mu przyglądam i posłał mi uśmiech, a ja w odpowiedzi przewróciłam oczami. W pewnej chwili dostałam wiadomość od matki.
"Kochanie idę na badania, kup makaron na obiad"
Na śmierć zapomniałam, że mama idzie dzisiaj na te całe badania. Jej siostra przekonała ją, ponieważ ostatnio źle się czuła i czasami mdlała. Schowałam telefon i wzięłam się za robienie zadań, lekceważąc denerwujące spojrzenia nowego.
Macie drugi rozdział z perspektywy Skyler. Co sądzicie? Mam nadzieje, że nie jest tak zły jak mi się wydaje ; )
piątek, 3 maja 2013
Rozdział 1
Z perspektywy Allie
Uczelnia- miejsce znienawidzone przez tabuny zbuntowanych nastolatków. Brak ochoty i czasu na obszerne prace domowe, były jedynie zachętą do opuszczania zajęć. Zdaje się, że każdy umie skorzystać z takich okazji, jak chwilowy brak nauczyciela. Jednak nie ja. Tego wieczoru- niestety, ale było już tak późno- musiałam zostać na uczelni, na zajęciach dodatkowych z wychowania fizycznego. Domyślam się, że pani Waller nie będzie z tego faktu zadowolona. Jestem jedną z niewielu uczennic, które trzymają ją w piątkowe wieczory w pracy. Wyjęłam z szafki ubrania spakowane do niewielkiej torby, i poszłam do szatni. Nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki i do tego sprany biały T-Shirt. Nie pokazuję się tak nikomu. Gdyby ktoś ważny w tej szkole mnie tak zobaczył, nie uwierzyłby że to ja. Uwielbiam modę i ubieram się zgodnie z trendami. Nałożyłam wygodne trampki i spojrzałam w lustro przede mną. Szczupła blondynka o zielonych oczach. Parę razy wygrałam wybory Królowej Roku na imprezie i w tym roku miałam podobne zamiary. Znienawidzona przeze mnie pora roku zawsze przynosiła mi sukces, jakim jest właśnie plastikowa korona z napisem "QUEEN" . Poprawiłam moje dość długie włosy opadające na ramiona, po czym związałam je gumką w wysoką kitkę. Wbiegłam na salę, na której czekała już trenerka.
- Viche, ustaw się z resztą.- Powiedziała, nie odrywając wzroku od jakiejś gazety. Stanęłam między Tiną McBrown a Eve Williams. Te dwie to moje koleżanki. Nigdy jednak nie zdradziłam żadnej mojego sekretu, ani nie dowiedziały się o niczym ważnym. Wciąż radzę sobie z tym sama, ponieważ nie mam prawdziwej przyjaciółki. Mogłabym przebierać w znajomych, ale nikt nie jest wiarygodny. Na sali panował chłód, z powodu wielkości tego ogromnego pomieszczenia i pory roku. Trenerka podniosła się z krzesła i podeszła do nas.- Niedługo zawody. Mam nadzieję, że wszystkie panie tu zebrane zdają sobie z tego sprawę.- Zaśmiała się i zaczęła się przechadzać obok nas. Jako nielubiana nauczycielka, nie otrzymała odpowiedzi w postaci śmiechu od żadnej z uczennic.- Potrzebuję trzy z was do gry w piłkę nożną.- Odpowiedziała krótko, wyjaśniając nam o co chodzi. Lekko się wzdrygnęłam. Nie jestem fanką tego sportu, choć mój chłopak gra w naszej szkolnej drużynie.- Otóż gramy z przeciwnikami z Bradford.- Opowiedziała kobieta.
- Może znajdzie się jakieś ciacho.- Wyszeptała do mnie Ev, a ja się zaśmiałam.
- Chłopacy kontra chłopacy, dziewczyny kontra dziewczyny. Taka jest idea tego meczu.- Wyjaśniła, cofając się o parę kroków i stając przed nami.
- Jak to?!- Krzyknęła oburzona Tina. Pani Waller spojrzała przez chwilę na dziewczynę, po czym wycofała się całkiem i nakazała nam robić ćwiczenia. Nie byłam na W-Fie zbyt skupiona, ponieważ wciąż zastanawiał mnie strój na tegoroczny bal, ciekawe przemówienie gdybym została królową i przede wszystkim- partner. Will jedzie do rodziny na weekend, w którym odbywa się impreza, więc muszę znaleźć kogoś innego. Wypadło na Jackoba- przystojnego blondyna z duszą artysty. Nie wiem, czy to dobry wybór. Zawsze jednak mogę zmienić swoje postanowienie, ale ten jest najpopularniejszy. Po 45 minutach wyczerpujących ćwiczeń wychowania fizycznego, mogłam wrócić do domu. Pobiegłam do szatni i przebrałam się z powrotem w miętowe rurki i białą koszulę, która była w spodniach. Rozpuściłam włosy i nałożyłam złote kolczyki, po czym narzuciłam czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam z torbą. Znajdowałam się już na parkingu. Moje czarne auto czekało na mnie tyle czasu- zaśmiałam się w myślach i wsiadłam do samochodu, kładąc na siedzeniu obok rzeczy. Poprawiłam włosy w lusterku i odpaliłam silnik, przekręcając kluczyki w stacyjce. Po kilku minutach znajdowałam się pod moim apartamentem. Mieszkam tu, bo na razie nie stać mnie na własny dom. Taki dom oczywiście, który mi by się spodobał i byłby dość niedaleko uczelni. Wysiadłam a auta, i pobiegłam do swojego mieszkania. Wbiegłam do salonu i opadłam na fotelu. Męczący dzień- pomyślałam. Zdjęłam kurtkę i położyłam ją obok, po czym ruszyłam do kuchni. Zjadłam płatki czekoladowe zalane mlekiem i poszłam się przebrać. Już po kilku minutach leżałam na swoim łóżku i czytałam magazyn, oglądając telewizję. Usłyszałam nagle dzwonek do drzwi. Podniosłam się niechętnie i podeszłam, otwierając je. Nikogo jednak tam nie było. Dostrzegłam jedynie niewielką kopertę leżącą pod nimi. Podniosłam kartkę i weszłam do mieszkania, zakluczając drzwi. Otworzyłam i zaczęłam czytać:
Allie!
Pewnie masz do mnie teraz żal, że piszę w takim momencie. Nie, przecież ty nie masz o mnie pojęcia. Więc jedyne co powinnaś wiedzieć to to, że jestem Twoją kuzynką. Nie musisz znać mojego imienia, i tak się Ci ono nie przyda. Pamiętaj o mnie jak o najlepszej przyjaciółce, All. O przyjaciółce, której nigdy nie miałaś. Śmieję się teraz z Ciebie i Twojej żałosności. Uważasz się za królową, bo parę razy zdobyłaś ten tytuł na jakiejś gównianej imprezie szkolnej. Niedługo zapomnisz, jak to jest być popularną dziewczyną i dowiesz się o wszystkim, co przeżyłam. NIENAWIDZĘ CIĘ, ALLIE.
Uczelnia- miejsce znienawidzone przez tabuny zbuntowanych nastolatków. Brak ochoty i czasu na obszerne prace domowe, były jedynie zachętą do opuszczania zajęć. Zdaje się, że każdy umie skorzystać z takich okazji, jak chwilowy brak nauczyciela. Jednak nie ja. Tego wieczoru- niestety, ale było już tak późno- musiałam zostać na uczelni, na zajęciach dodatkowych z wychowania fizycznego. Domyślam się, że pani Waller nie będzie z tego faktu zadowolona. Jestem jedną z niewielu uczennic, które trzymają ją w piątkowe wieczory w pracy. Wyjęłam z szafki ubrania spakowane do niewielkiej torby, i poszłam do szatni. Nałożyłam na siebie krótkie, czarne spodenki i do tego sprany biały T-Shirt. Nie pokazuję się tak nikomu. Gdyby ktoś ważny w tej szkole mnie tak zobaczył, nie uwierzyłby że to ja. Uwielbiam modę i ubieram się zgodnie z trendami. Nałożyłam wygodne trampki i spojrzałam w lustro przede mną. Szczupła blondynka o zielonych oczach. Parę razy wygrałam wybory Królowej Roku na imprezie i w tym roku miałam podobne zamiary. Znienawidzona przeze mnie pora roku zawsze przynosiła mi sukces, jakim jest właśnie plastikowa korona z napisem "QUEEN" . Poprawiłam moje dość długie włosy opadające na ramiona, po czym związałam je gumką w wysoką kitkę. Wbiegłam na salę, na której czekała już trenerka.
- Viche, ustaw się z resztą.- Powiedziała, nie odrywając wzroku od jakiejś gazety. Stanęłam między Tiną McBrown a Eve Williams. Te dwie to moje koleżanki. Nigdy jednak nie zdradziłam żadnej mojego sekretu, ani nie dowiedziały się o niczym ważnym. Wciąż radzę sobie z tym sama, ponieważ nie mam prawdziwej przyjaciółki. Mogłabym przebierać w znajomych, ale nikt nie jest wiarygodny. Na sali panował chłód, z powodu wielkości tego ogromnego pomieszczenia i pory roku. Trenerka podniosła się z krzesła i podeszła do nas.- Niedługo zawody. Mam nadzieję, że wszystkie panie tu zebrane zdają sobie z tego sprawę.- Zaśmiała się i zaczęła się przechadzać obok nas. Jako nielubiana nauczycielka, nie otrzymała odpowiedzi w postaci śmiechu od żadnej z uczennic.- Potrzebuję trzy z was do gry w piłkę nożną.- Odpowiedziała krótko, wyjaśniając nam o co chodzi. Lekko się wzdrygnęłam. Nie jestem fanką tego sportu, choć mój chłopak gra w naszej szkolnej drużynie.- Otóż gramy z przeciwnikami z Bradford.- Opowiedziała kobieta.
- Może znajdzie się jakieś ciacho.- Wyszeptała do mnie Ev, a ja się zaśmiałam.
- Chłopacy kontra chłopacy, dziewczyny kontra dziewczyny. Taka jest idea tego meczu.- Wyjaśniła, cofając się o parę kroków i stając przed nami.
- Jak to?!- Krzyknęła oburzona Tina. Pani Waller spojrzała przez chwilę na dziewczynę, po czym wycofała się całkiem i nakazała nam robić ćwiczenia. Nie byłam na W-Fie zbyt skupiona, ponieważ wciąż zastanawiał mnie strój na tegoroczny bal, ciekawe przemówienie gdybym została królową i przede wszystkim- partner. Will jedzie do rodziny na weekend, w którym odbywa się impreza, więc muszę znaleźć kogoś innego. Wypadło na Jackoba- przystojnego blondyna z duszą artysty. Nie wiem, czy to dobry wybór. Zawsze jednak mogę zmienić swoje postanowienie, ale ten jest najpopularniejszy. Po 45 minutach wyczerpujących ćwiczeń wychowania fizycznego, mogłam wrócić do domu. Pobiegłam do szatni i przebrałam się z powrotem w miętowe rurki i białą koszulę, która była w spodniach. Rozpuściłam włosy i nałożyłam złote kolczyki, po czym narzuciłam czarną, skórzaną kurtkę i wyszłam z torbą. Znajdowałam się już na parkingu. Moje czarne auto czekało na mnie tyle czasu- zaśmiałam się w myślach i wsiadłam do samochodu, kładąc na siedzeniu obok rzeczy. Poprawiłam włosy w lusterku i odpaliłam silnik, przekręcając kluczyki w stacyjce. Po kilku minutach znajdowałam się pod moim apartamentem. Mieszkam tu, bo na razie nie stać mnie na własny dom. Taki dom oczywiście, który mi by się spodobał i byłby dość niedaleko uczelni. Wysiadłam a auta, i pobiegłam do swojego mieszkania. Wbiegłam do salonu i opadłam na fotelu. Męczący dzień- pomyślałam. Zdjęłam kurtkę i położyłam ją obok, po czym ruszyłam do kuchni. Zjadłam płatki czekoladowe zalane mlekiem i poszłam się przebrać. Już po kilku minutach leżałam na swoim łóżku i czytałam magazyn, oglądając telewizję. Usłyszałam nagle dzwonek do drzwi. Podniosłam się niechętnie i podeszłam, otwierając je. Nikogo jednak tam nie było. Dostrzegłam jedynie niewielką kopertę leżącą pod nimi. Podniosłam kartkę i weszłam do mieszkania, zakluczając drzwi. Otworzyłam i zaczęłam czytać:
Allie!
Pewnie masz do mnie teraz żal, że piszę w takim momencie. Nie, przecież ty nie masz o mnie pojęcia. Więc jedyne co powinnaś wiedzieć to to, że jestem Twoją kuzynką. Nie musisz znać mojego imienia, i tak się Ci ono nie przyda. Pamiętaj o mnie jak o najlepszej przyjaciółce, All. O przyjaciółce, której nigdy nie miałaś. Śmieję się teraz z Ciebie i Twojej żałosności. Uważasz się za królową, bo parę razy zdobyłaś ten tytuł na jakiejś gównianej imprezie szkolnej. Niedługo zapomnisz, jak to jest być popularną dziewczyną i dowiesz się o wszystkim, co przeżyłam. NIENAWIDZĘ CIĘ, ALLIE.
Kuzynka
Koperta wypadła z moich dłoni. Kto to do cholery?! Jakaś maniaczka, wysyłająca mi liściki z groźbami? Ostatnie słowa wypisane wielkimi literami, przeraziły mnie. Poszłam do kuchni i nalałam sobie soku. Powoli piłam pomarańczową ciecz, zastanawiając się kim jest ta "kuzynka". Nikogo takiego nie znam. Żadnej kuzynki nie mam na uczelni. Może to jakaś zazdrosna dziewczyna? Tak, pewnie tak. Zazdrości mi mojego sukcesu i tyle. Poszłam pod drzwi i podniosłam kopertę, chcąc ją położyć na blacie kuchennym. Wtedy wypadła z niej jakaś mała karteczka. Podniosłam biały papierek i spojrzałam na niego ze strachem.
Wiem o Tobie wszystko, Viche. Ty nie dowiesz się niczego.
Oparłam się o blat i wpatrywałam w kartkę.
-
Hej kochani! :)
Rozdział może zdawać się nudny, ale to raczej ze względu na to, że jest pierwszy i muszę was wprowadzić w życie bohaterki ;). Mam nadzieję, że się wam spodobał. Jeżeli tak, komentujcie. W zasadzie- nawet jeżeli nie, komentujcie. Jestem przygotowana na krytykę i przyjmę ją z ochotą.
Allie.
Fabuła
Allie Viche. Dziewczyna pełna fantazji, wiary w siebie i uśmiechu. Nigdy nie traci nadziei i stara się być sobą. Jej nietypowe nazwisko zawsze ją zastanawiało, ale nie zwracała na to zbytniej uwagi. Któregoś dnia, dowiaduje się prawdy o sobie i swojej rodzinie.
Osobie, która ufa tylko sobie trudno chyba znaleźć przyjaciół, prawda? Skyler Smith jest tego doskonałym przykładem. Nie umie otworzyć się na innych i nigdy nie zmieni swych postanowień. Nie chce się zakochiwać, aby nie została zraniona. Przyjaźń jest dla niej nie lada wyzwaniem. Czy je podejmie, oraz czy uda jej się oprzeć urokowi nowego na uczelni chłopaka?
Subskrybuj:
Posty (Atom)